Carmen

Z Mcseriopedia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

- To nasz najlepszy szpieg - powiedział Stefisław z wyraźnie wyczuwalną dumą w głosie. Zupełnie jak mój ojciec, kiedy pokazuje mi kolejny nabytek do garażu. W sumie nawet publiczność podobna. Ze wszystkich przebranych jak ninja ludzi, którzy siedzieli tu w straszliwym ścisku, została jedna osoba. - Poznaj Kalafiora.
Kojarzę tę dziewczynę. Jakbym już ją gdzieś widział... Ah, no tak, parę dni temu przychodziła oddać jakieś pieniądze Kartelowi Włożuryż. Jak ona miała... Wanda? Władzia? Wacława? Patrzyła na mnie tak, jakby zobaczyła potwora. Postanowiłem ją utwierdzić w tym przekonaniu.
- Uga buga - rzekłem stanowczo, patrząc jej głęboko w oczy. Spoglądała na mnie z coraz większą konsternacją.
Stefisław, niezrażony, ciągnął dalej:
- Nie wiem, czy słyszałaś, ale pomógł Włożuryżom odbić ostatnio jedno z osiedli. Wywija ogórkami jak mało kto. I świetnie miota kalafiorami. Stąd też jego ksywka. Prawda? - poklepał mnie po plecach. To akurat prawda. Odkąd ojciec kazał mi pracować w warzywniaku, to jest, gdy skończyłem trzy lata, przeszedłem szkołę życia. Codziennie wszyscy z braćmi biliśmy się na warzywa do upadłego i tylko ten, kto wygrywał, miał prawo do miski ryżu.
- Jestem również całkiem kompetentny w kwestii ryżu - dopowiedziałem Stefisławowi i zanurzyłem się ponownie we wspomnieniach mojego dzieciństwa. Ze wszystkich braci zostałem tylko ja, choć byłem najmłodszy.
Niestety moje doświadczenia z warzywami odarły mnie z człowieczeństwa. Od kiedy powaliłem ostatniego z braci ogromną kalarepą, nie jestem w stanie kochać. Cieszę się życiem, w warzywniaku mi dobrze, czasem nawet wezmę prysznic, ale nie czuję miłości. Moje serce do cna wyżarły bataty.
- Bardzo lubię mężczyzn w kwiecie ryżu - rzekła W... Wa... Werblistyna, wyrywając mnie z otchłani myśli. O nie.
- Wspaniale! - zawołał Stefisław i znowu klepnął mnie w plecy, tym razem tak mocno, że zdołałem odkrztusić zalegający mi w tchawicy od 10. urodzin plasterek marchewki. - Doskonale się składa. Pójdziecie razem na misję.
Stanąłem jak wryty.
- Co?
- Na misję - poinformował Stefisław - pójdziecie.
- Ale... W sensie...
- Na misję. Spojrzałem na Wrzecionosławę. Wyglądała na zorientowaną w temacie.
- Pójdziemy na misję - uniosła dumnie głowę. - Ile tym razem, szefie?
Stefisław podrapał się po głowie.
- No, trzy kilo będzie dobrze.
Warcisłona złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
- Co jest? Już?
- No a kiedy? Jeszcze Gang Świeżaków sprzątnie nam towar sprzed nosa.
Spojrzałem przez ramię na znikającego powoli Stefisława, szukając u niego ratunku, ale on tylko pomachał mi na pożegnanie.
- Kto jak kto, ale rzekomo najlepszy szpieg w mieście powinien wiedzieć, że trzeba działać szybko - kontynuowała Walentyna.
- Mamy jakiś plan? Coś? Cokolwiek? - pytałem. Skubana ma silny uścisk. Ciągnie mnie po podłodze w solidnym tempie już dobre kilkadziesiąt metrów i nie zwalnia.
- Nie. Improwizujemy - rzuciła.
Nie wiem, jakim cudem tych idiotów nikt jeszcze nie zgarnął.

***

Dopiero później zorientowałem się, że do przechwycenia mieliśmy worek ziemniaków.

Opis[edytuj | edytuj kod]

Pasta powstała na podstawie romantycznej historii, jaką wspólnie uknuli nieznana z imienia użytkowniczka pewnego internetowego portalu oraz Michał.

M27 K18 wysłała wiadomość o treści mniej więcej Bla bla, historyjka dla M, jeśli chcesz czytać to czytaj, bla bla, jesteś aroganckim szefem mafii i chcesz mnie zdominować, bla bla bla, nasze gangi ze sobą konkurują, mli mle mlu, jestem Victoria, ubrana w koszulkę, spodnie (mam też skarpetki), opisz się plss. Michał postanowił podjąć się wyzwania:

Carmen, włosy brudny bląd, podkrążone oczy. Tak w sumie nigdy nie chciałem być w tym biznesie, ale nie zdawałem sobie jeszcze sprawy w co się pakuje sprzedając marchewkę jakiemuś azjacie. Będąc sprzedawcom jarzyn dałem się wciągnąć w bycie szpiegem dla jakiegoś gangu tylko dlatego że przypadkiem szef azjatyckiej mafii pomylił sprzedawców jarzyn a ja akurat tego dnia sprzedawałem czerwoną kapustę, która była tak naprawdę kodem związanym ze sprzedażą narkotyków. Próbowałem wszystko wyjaśnić ale zanim się zorientowałem trzymałem w dłoni gnata i strzelałem do dealerów z drugiego osiedla o pseudonimie "Gang świeżaków". Po jakimś czasie dostałem ksywkę pan kalafior, dzięki moim wpływom miałem się spotkać z niejaką Victorią. Jej stary przed spotkaniem powiedział "Czas na selera". Sprawa była poważna

Michał podzielił się screenami tego sextingu pobliskim małpom, w wyniku czego tego samego dnia (29 marca 2023) powstał tekst na samej górze.

Kto czyta, umiera w środku po wielokroć
2019
2020
2021
2022
2023
2025