Jimmy Monde i zwrot przez sztag

Z Mcseriopedia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
JIMMY MONDE

I ZWROT PRZEZ SZTAG


Ach, jak dobrze czasem dać się ponieść chwili i odpocząć od wszystkiego... Ostatnimi czasy czułem się nieco zmęczony mym pełnym miłosnych uniesień życiem. Ileż można żyć jako wielkomiejski Casanova? Może przeciętnym ludziom trudno będzie w to uwierzyć, ale bycie pięknym bywa niezwykle męczące.

W tym kilkudniowym już (jak ten czas leci!) okresie, który - ku niewątpliwej rozpaczy setek kobiet wzdychających do mojej wspaniałej facjaty - postanowiłem spędzić w zaciszu swego domostwa, nachodzi mnie na wspominki. Odkąd wziąłem urlop od miłości, w czeluściach mojego umysłu, w głębinach mej żuchwy, krąży wspomnienie związane z kobietą niegdyś beznadziejnie we mnie zadurzoną.

Był to początek upalnego lata; żartowałem wówczas z wieloma ludźmi, że użyczam słońcu swego gorąca bardziej, niż zwykle. Nie inaczej było z tamtą, z Darią. Jej perlisty śmiech niósł się długo po tym, jak oczarowałem ją swą wiedzą heliofizyczną. Daria była już wtedy mą bliską przyjaciółką: razem chodziliśmy do kina raz w roku, często jeździliśmy pociągiem w tym samym kierunku, a kiedyś nawet zrobiła mi herbatę. Przyznam szczerze, że ten jej stosunek wobec mnie, ta niezrozumiała uległość, wydawała mi się z początku bardzo dziwna i długo nie brałem jej na poważnie. Zainteresowałem się nią dopiero, gdy nasze dusze połączyły się w radosnym celebrowaniu mojego bezbłędnego poczucia humoru.

- Hahahaha - zakwiczała wdzięcznie Daria. Uśmiechnąłem się szeroko, rozumiejąc dobrze, co oznacza taka reakcja.
- Och, moja droga - powiedziałem jej wibrującym głosem, gdy tylko jej głośny śmiech przeszedł w chichot - czy nie chciałabyś częściej się śmiać? Ze mną?
Daria przechyliła głowę i spojrzała na mnie. W jej oczach dojrzałem iskierki nieśmiałego pożądania.
- Co masz na myśli?
Pamiętam jak dziś to, że jej pytanie zbiło mnie nieco z tropu. Nie dałem tego jednak po sobie poznać.
- No, głupawkę - oznajmiłem. - Gdybym zechciał, żebyś była ze mną częściej, mogłabyś częściej się śmiać. A przecież, moja droga, śmiech to zdrowie.
Nachyliłem się, żeby ją objąć i rozbroić już do reszty moim boskim pocałunkiem, ale ona, nieco speszona moją wspaniałością, lekko się odsunęła.
- Bardzo chętnie - uśmiechnęła się, bez zawahania decydując się na zaprezentowanie stanu swego uzębienia. Bezczelnie kokieteryjne. - Co powiesz na kawę?
Kiwnąłem głową, zgadzając się.
- A zatem ustalone. Do zobaczenia - powiedziałem, ukłoniłem się i tanecznym krokiem odszedłem w kierunku rozgrzanego moim pięknem do czerwoności słońca.

To był początek długiej tułaczki dwóch dusz, współczesnej Odysei, z pięknymi żuchwami, muskularnymi ciałami i uczuciem wspaniałym, silnym, palącym na popiół. Oczywiście jest to tylko żart z mojej strony: nie czułem do niej nic, co można by nazwać miłością. Była to raczej litość. Jej desperacja, jej uległość wobec mnie, jej opowieści o tym, jak ją porzucono... To wszystko sprawiało, że nie mogłem patrzeć na nią jak na równą sobie. Wyglądała na taką, która nigdy nie była blisko z kimś podobnym do mnie, do Jimmy'ego. Nie mogłem jej obwiniać. Większość kobiet była, i jest, w podobnej sytuacji. Daria jednak, swoją bezradnością, wzbudziła mą szczególną uwagę, i poczułem chęć, by się nią chwilę zaopiekować. Dać jej posmakować zaszczytu mojego zainteresowania, ulotnego jak jej piękno.

Serce musiało ją boleć niezmiernie, bo miesiąc nie mogliśmy się spotkać. To ja byłem zajęty swymi licznymi obowiązkami przystojnego mężczyzny, to znów ona miała jakieś nudne zajęcie albo przeziębienie. Szybko ustalaliśmy nowe daty i miejsca, gdzie mogłaby przyjść mnie zobaczyć i objąć. Wracaliśmy jednak wciąż do punktu wyjścia.

Tak mijał czas. Gdy lato przejrzało już trochę, a ja jeszcze bardziej wypiękniałem, Daria oznajmiła mi, że chce się spotkać jak najszybciej. Nie mogła już wytrzymać beze mnie! Jej rozpaczliwe wyznanie mnie ujęło. Zgodziłem się na spotkanie w jej miejscowości, leżącej nieopodal mego miasta. Była bez wątpienia bardzo speszona, bo na randkę zaprosiła naszych wspólnych znajomych. Na samo wspomnienie aż mam ciarki! Czyżby myślała, że zmyli mnie w ten sposób? Że gdy zaprosi innych ludzi, nie zauważę, jak beznadziejnym pała do mnie uczuciem? Wzruszyło mnie to bardzo. Nie mogłem pogardzić jej propozycją, nie miałem żadnych wymówek. Zbyt długo trzymałem z dala od niej swe liczne zalety. Szybko wsiadłem do swojego sportowego samochodu, podkreślającego aerodynamiczne kształty mojej twarzy, i pojechałem do jej domu na wsi.

Gdy dotarłem na miejsce, był już wieczór. Wjechałem, świetnie manewrując, na ulicę, przy której mieszkała, o tej porze pustą i skąpaną w mroku. Zatrzymałem się tuż pod jej domem, by mogła zobaczyć samochód z okna i wybiec mi od razu na przywitanie. Nic takiego się jednak nie stało - jak sądzę, zemdlała wtedy z wrażenia.

Wysiadłem, wygładziłem włosy i rozejrzałem się. Nie było ani śladu naszych wspólnych znajomych, mimo że było już chwilę po czasie. Domyślałem się wtedy, o co chodzi, ale postanowiłem zadzwonić do Darii, chcąc się upewnić, tak żeby przestąpić próg jej domu z odpowiednim nastawieniem. Trochę jej zajęło (po omdleniu musiała się ocknąć), ale w końcu odebrała.
- Halo - zaczęła nieśmiało.
- Cześć, piękna - zagadnąłem melodyjnie. - Ja już jestem. Gdzie reszta naszych przyjaciół?
- Och, przepraszam, zapomniałam dać ci znać - czułem, jak jej głos prawie się załamuje. Musiała mieć straszne wyrzuty sumienia. - Słabo się poczułam i odwołałam nasze wspólne spotkanie. Strasznie mi głupio.
Westchnąłem. Dawno nie spotkałem istoty zakochanej we mnie tak beznadziejnie i tak zestresowanej randką ze mną.
- Dobrze, że tu jestem. Przy mnie od razu poczujesz się lepiej - powiedziałem z przejęciem. To było kłamstewko, ale niewinne. Dobrze wiedziałem, że ujrzawszy mnie w progu, znowu by zemdlała.
Nastąpiła chwila milczenia.
- Jesteś...? Gdzie dokładnie jesteś? - zapytała cicho.
- Zaraz pod twoimi drzwiami, moja droga - zachichotałem. - Nie widziałaś, jak przyjeżdżam?
- Uu... Nie - jej głos robił się coraz cichszy. - Wiesz... Ja naprawdę źle się czuję. Przepraszam cię.
- Ależ nie ma za co, nie ma za co. Wejdę i zrobię ci zaraz herbaty. W końcu trzeba wyrównywać rachunki, prawda? Ha, ha! - zaśmiałem się wdzięcznie.
Myśl, że jej wymarzony mężczyzna opiekuje się nią w jej własnym domu, musiała jej wydać się zbyt piękna, żeby była prawdziwa. Kaszlnęła tylko i wyszeptała:
- Nie... Wróć do domu, Jimmy. Jeszcze cię czymś zarażę... Poza tym na pewno nie chcesz mnie widzieć w takim stanie.
- Dario, nie mów tak... - zacząłem, ale zaraz się rozłączyła. Próbowałem zadzwonić jeszcze do drzwi, ale odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Pokręciłem się chwilę wokół jej domu, a potem wsiadłem do samochodu i odjechałem w siną dal, czując na sobie jej tęskny wzrok zza okna jej pokoju.

Nie byłem na nią zły. Niewiele kobiet potrafiło opanować się w mojej obecności. Daria była jedną z tych zbyt zestresowanych odrobiną zainteresowania wspaniałego mężczyzny. Jedną z tych niewierzących, że ktoś taki jak ja mógłby kiedykolwiek spędzić z nimi z własnej woli trochę czasu. Dać się ogrzać w swoim blasku. Było w tym coś uroczego, ale zarazem żałosnego. Nie miałem zamiaru litować się nad nią przesadnie. Powinna potrafić walczyć o choćby chwilę czasu z facetem ze snów. Dlatego postanowiłem poczekać, aż sama się o tę chwilę upomni.

Była jednak - jak zresztą w mojej przystojnej głowie przeczuwałem - zbyt bierna. Nie dała o sobie znać, bojąc się strasznie odrzucenia; obawiając się, że jest niewystarczająca dla Jimmy'ego.

I tak, w wolnych chwilach, wolnych od bliskości licznych kochanek, wspominam ją czasem - tragiczną postać, pozbawioną, na własne życzenie, niepowtarzalnej, idealnej namiastki miłości.

Opis[edytuj | edytuj kod]

Szósta część przygód najalfiejszego samca New Marketu, napisana nocą z 5 na 6 stycznia 2025 roku, pod kołderką w New Markecie. Część ta jest pełna ciekawostek.

Ciekawostki[edytuj | edytuj kod]

  • Jimmy Monde i zwrot przez sztag to bez cienia wątpliwości, absolutnie najmniej sarkastyczny ze wszystkich Jimmych Monde'ów.
  • Jako jedyna część przygód Jimmy'ego nie jest ani trochę oparta na faktach (nie dotyczy wzmianek o jego wspaniałej żuchwie).
  • Zwrot przez sztag oznacza po mazursku to samo, co po pseudospisku jutern.
  • Co ciekawe, w zwrocie przez sztag nie było żadnego zwrotu przez sztag. Przede wszystkim dlatego, że Jimmy po prostu pojechał dalej główną drogą i wykorzystał jej właściwości skrętne na odcinku kilkunastu kilometrów. Po drugie dlatego, że w koreańskich samochodach nie montuje się sztagu (z tego też względu częściej odbywają się w ich przypadku zwroty przez rufę).
  • Na podstawie tej części Jimmy'ego - malującej przewspaniale wymarzone wydarzenia pewnego czerwcowego wieczoru - William Shakespeare napisał sztukę Sen nocy letniej.
Kto czyta, umiera w środku po wielokroć
2019
2020
2021
2022
2023
2025